Karmelizowane banany z naleśnikami i serem ricotta

Karmelizowane banany z naleśnikami i ricottą

Są smaki, które zapamiętam chyba na zawsze i które będą kojarzyć mi się z ludźmi, z którymi miałam okazję je przygotowywać, spożywać, czy przy których miałam okazję i przyjemność je poznać. Takim sentymentem darzę właśnie karmelizowane banany, których pierwszy raz zasmakowałam, jak, olaboga, zdążyłam policzyć, prawie 20 lat temu (nie wierzę w liczbę jaką tu zapisałam, ale bez fałszu, jest to prawdziwy ciąg cyfr…), podczas poszkolnych schadzek na odrabianie lekcji, w domu mojej ówczesnej koleżanki. Czasem na takie spotkania zaopatrywałyśmy się w wypieki z pobliskiej piekarni, czasem – jako nastolatki o trudnym do zaspokojenia apetycie – pustoszyłyśmy zasoby piwnico-spiżarni, a czasem, kiedy byłybyśmy w stanie zamieść pustynię, by tylko odroczyć naukę, przygotowywałyśmy coś w kuchni. W domu koleżanki, o której teraz serdecznie myślę, smażyłyśmy banany z cynamonem, które zostaną ze mną, wraz z tymi „naukowymi” spotkaniami mam nadzieję na zawsze.

Niewiele już dziś pamiętam z tego, jak w tamtym czasie je przygotowywałyśmy, ale to jak je zapamiętałam, jest dla mnie bezcenne. Wspomnienie tamtego aromatu i smaku, pozwalało mi przez te ostatnie 20 lat przygotowywać je na wiele sposobów. Drogim jest nadal aromat cynamonu, ale banany karmelizowane na miodzie z cynamonem smakują i pachną jeszcze głębiej, to za ten egzotyczny zapach najbardziej cenię ten prosty w formie deser. Był w moim życiu czas, kiedy samymi karmelizowanymi bananami, umilałam sobie śniadania w sporadycznie wolne weekendy, podczas których mogłam bezkarnie pobyć w mieszkaniu, nie siedząc na walizkach w krótkich przerwach między uczelnią a kolejną służbową delegacją. Był to mniej więcej ten sam czas, kiedy ciasto bananowe było stałym wypiekiem i często pełniło rolę drugiego śniadania, którym dzieliłam się z koleżankami i kolegami z pracy – mieliśmy wszyscy ogromne szczęście pracować w bardzo kameralnym i serdecznym gronie w centrum miasta, na ostatnim piętrze starej kamienicy. To był piękny czas, ciekawi ludzie i bardzo, bardzo dobre miejsce pracy. W dni takie, jak Tłusty Czwartek lub inne, podobne, nastawione na spożywanie łakoci i wypieków, nikt w biurze nie miał wątpliwości, kto do pracy przyniesie coś słodkiego – tak zawsze byłam to ja, ale nie zawsze moje wypieki były idealne. Zdarzało mi się też sporadycznie przynieść zakalec, bo mój stary, gazowy piekarnik, momentami odmawiał współpracy, o czym dowiadywałam się dzieląc ciasto między nasz kilkuosobowy zespół. Tak, mieliśmy niejednokrotnie ubaw z moich cukierniczych eksperymentów, ale eksperymenty w tym gronie, były bezcenną frajdą.

Naleśniki to także jeden z moich weekendowych śniadaniowych umilaczy, więc połączenie ich z karmelizowanymi bananami przyszło naturalnie, ale dodanie ricotty, która szerzej dostępna jest na naszym rynku spożywczym od niedawna, było już moim włoskim odkryciem. Ricottę, ser serwatkowy (o niej słów więcej tutaj), uwielbiam. Ta dostępna w Polsce, najczęściej sprzedawana jest w zalewie, z której polecam ją odsączyć, by po wymieszaniu z pozostałymi składnikami nadzienia, nie powstała przykra dla oczu breja. Włosi wiedzą najlepiej do czego ją wykorzystać – w cukiernictwie tworzą z niej cuda – ale w wersji wytrawnej, mają na nią także niepoliczalną ilość pomysłów – wśród nich ravioli z farszem ze szpinaku i ricotty. Szkoda, że przez jeszcze małą powszechność tego produktu na naszym rynku, nie mogę tworzyć z niej różnych przepisów, tak często, jak tylko by moja dusza pragnęła. Ale, kiedy akurat trafił się w jednej z sieci dyskontów tydzień włoski, zaopatrzyłam się w 2 kg ricotty i z części zapasów przygotowałam pachnące Sycylią (skórką pomarańczową) nadzienie, do moich ulubionych naleśników z karmelizowanymi bananami.

Aromat ciepłych, karmelizowanych bananów z cynamonem, skąpanych w płynnej, ciepłej gorzkiej czekoladzie, połączony z wonią skórki pomarańczy w słodkim nadzieniu z ricotty, a wszystko to ułożone na miękkim, elastycznym naleśniku. Z przyjemności można tylko mruczeć, jak kot, bo karmelizowane banany z naleśnikami i ricottą, to pomysł na prosty deser na wypasie.

Dobre rady

  • Ciasto naleśnikowe, po wyrobieniu, odstawiam na kwadrans, by dać czas na uwolnienie się glutenu z mąki. Po tym czasie ciasto nadal będzie dość lejące, ale bardziej kremowe niż wodniste. Przed wylaniem go na patelnię mieszam je raz jeszcze.
  • Do pieczenia naleśników na patelnię nie wylewam dodatkowego tłuszczu. Ten dodany do ciasta jest wystarczający, by naleśniki nie przypalały się. Ważne, by palnik, na którym umieszczona jest patelnia, był ustawiony na średnią moc, aby naleśniki bez pośpiechu i nadmiaru temperatury mogły się wypiekać.
    • O ile na co dzień korzystam ze stalowych garnków, rondli i patelni, to do pieczenia naleśników używam teflonowej patelni, na której łatwiej mi kontrolować nieprzywieranie do jej dna naleśników.
  • Ricottę, przed połączeniem z pozostałymi dodatkami, należy odcedzić na sitku, inaczej zamiast przyjemnego nadzienia, powstanie płynna papka.
    • Ricottę można zastąpić mascarpone.
    • Bez względu na rodzaj sera, należy pamiętać, by przed podaniem, wyjąć go z lodówki około godzinę wcześniej, by nabrał temperatury pokojowej. Podany zimny, obniży temperaturę przyjemnie ciepłych naleśników, bananów i prawie gorącej czekolady.

Szczegóły

Porcje

8 naleśników

Przygotowanie

15 minut

Pieczenie

30 minut

Składniki

  • Naleśniki
  • 400 ml letniego mleka 3,2%

  • 170 g mąki pszennej typ 405

  • 1 jajko w temperaturze pokojowej

  • 20 g cukru trzcinowego

  • 50 g oleju rzepakowego lub 65 g roztopionego, letniego masła

  • szczypta soli

  • Karmelizowane banany
  • 3-4 duże, dojrzałe banany (przejrzewające, te cętkowane też się nadają, nawet najlepiej)

  • 50 g masła

  • 2 łyżeczki cynamonu

  • 1 łyżka miodu kwiatowego (ja użyłam leśnego)

  • Dodatki
  • 100 g gorzkiej czekolady 64-70%

  • 400 g ricotty lub mascarpone

  • skórka otarta z pomarańczy

  • 2 łyżki miodu kwiatowego (ja użyłam leśnego)

Przygotowanie

  • Naleśniki
  • Do miski przekładam wszystkie składniki i dokładnie mieszam używając trzepaczki, tak by w cieście nie było żadnych grudek. W razie pojawienia się grudek, do współpracy zaprzęgam blender, który rozwiązuje problem.
  • Kuchenkę ustawiam na średnią-średniowysoką moc, rozgrzewam na niej patelnię i wylewam pierwszego naleśnika, którego piekę z każdej ze stron przez około minutę. Momentem decydującym o przewróceniu naleśnika na drugą stronę, są pojawiające się bąble na cieście (patrz galeria zdjęć). Czynność powtarzam do skończenia się ciasta. Wypieczone naleśniki przekładam kolejno na osobny talerz.
  • Gotowe naleśniki przykrywam dodatkowym talerzem, by zbyt szybko nie straciły temperatury lub wstawiam je do nagrzanego do ok. 50°C piekarnika, do czasu aż skończę smażyć banany.
  • Karmelizowane banany
  • Banany obieram ze skórek, kroję na pół – poprzecznie, a każdą z połówek przecinam na pół, tym razem wzdłuż. Kuchenkę ustawiam na średnią moc (poziom 5-6).
  • Na rozgrzaną patelnię wrzucam masło, które podgrzewam do chwili aż zacznie delikatnie mrugać, dodaję cynamon i miód, całość podgrzewam przez około minutę – aż zacznie mrugać. Dodaję pokrojone banany i karmelizuję je najpierw z jednej, później z drugiej strony, około 2-3 minuty każda ze stron.
  • Dodatki
  • W trakcie, kiedy banany dochodzą na patelni, w rondelku, na niewielkim ogniu rozpuszczam czekoladę. Można też zastosować kąpiel wodną, ale przy odrobinie uwagi, bez szkody dla czekolady, można ją roztopić w rondlu, bezpośrednio na kuchence.
  • Ricottę odcedzam z nadmiaru płynów, przekładam do osobnej miseczki, dodaję otartą skórkę pomarańczy i miód, całość dokładnie mieszam i odstawiam na bok, do czasu podania.

Przygotowanie

Podanie

Karmelizowane banany z naleśnikami i serem ricotta