Vanillekipferl – świąteczne ciasteczka migdałowo-waniliowe, których smak i aromat przywiozłam w swojej pamięci z pięknego czasu spędzonego w Południowym Tyrolu. Po kilku dniach, Pani z piekarni, w której zaopatrywaliśmy się w pieczywo i słodkie wypieki, wiedziała już doskonale po co przychodzę, więc przy kasie, moim łamanym włosko-niemieckim, uzgadniałyśmy jedynie liczbę łakoci, które kupowałam tam codziennie, a czasem nawet dwa razy w ciągu dnia.
Czas mamy już w roku taki, że wypadałoby pomyśleć o świątecznych wypiekach, szczególnie kiedy w rodzinie są dzieci, dla których czas ten jest szczególnie piękny. Wiem, że wiele mam, w tym czasie angażuje się w pieczenie pierniczków (moich kilka inspiracji dla Was znajduje się w tym i tym miejscu). W tym roku zamarzyłam o odtworzeniu świątecznego wypieku, jakim przyszło mi się delektować w Południowym Tyrolu, przy okazji Ferragosto. Mowa o Vanillekipferl – świątecznych ciasteczkach mogdałowo-waniliowych.
Czym są i skąd pochodzą vanillekipferl – świąteczne ciasteczka migdałowo-waniliowe
Vanillekipferl to wypieki typowe dla austriackiej tradycji bożonarodzeniowej, rozpowszechnione również w Niemczech, Szwajcarii, na Węgrzech i włoskiej Górnej Adydze. Vanillekipferl to maślane ciastka przygotowane na bazie mąki migdałowej, z dodatkiem ziaren wanilii i skórki pomarańczowej, uformowane w kształt rogalika – zgodnie z nazwą, wyraz kipfer, w języku niemieckim, znaczy rogal. Po upieczeniu, ciastka posypane są cukrem pudrem i przechowywane w puszce lub innym pojemniku. Aromat, jaki wydobywa się po otwarciu pojemnika, w którym przebywają, zapiera dech w piersiach. Można powiedzieć, że rogaliki, w swoim aromacie, zawierają kwintesencję świąt.
Vanillekipferl to moja tegoroczna propozycja, w miejsce tradycyjnych i typowych pierniczków. Mam nadzieję, że moje Vanillekipferl – świąteczne ciasteczka migdałowo-waniliowe, zachwycą Wasze oczy i pojawią się na świątecznym stole. Przyznam, że zapach, jaki unosi się w domu podczas pieczenia jest nieziemski. Masło, wanilia, cukier, migdały – połączenie tych składników przyprawia o aromatyczny obłęd. Ja, już na etapie formowania kawałków ciasta, nie mogłam doczekać się ich pałaszowania. Aromat, także amaretto, jaki pozostawał na moich dłoniach, prowokował we mnie myśli, by się tymi dłońmi natrzeć – tak, wiem, brzmi fantazyjnie…
Jeśli o mnie mowa, to przy okazji świąt (jednych i drugich), kieruję się minimalizmem – w przygotowaniach. Wiem, że tradycja, przynajmniej w niektórych częściach kraju i w niektórych rodzinach (w mojej także), głosi, że na wigilijnym stole powinno pojawić się 12 postnych potraw. W mojej rodzinie, jest ich pewnie trochę nawet więcej, za czym nigdy nie przepadałam. Nawet jeśli święta spędza się w licznym gronie, to i tak, sporo z tego co zostało przygotowane, idzie na zmarnowanie. Dobrze, że wujek ma kury, bo u nas zwykle idzie nie tyle na zmarnowanie, co dla kurek – ale nie wiem, czy one są z tego menu zadowolone…
Nie jestem zwolenniczką takich przygotowań z przynajmniej dwóch względów – uważam je bowiem za marnotrawstwo czasu i pieniędzy. Zasada, jaką wyznaję brzmi – raz a porządnie. Czyli załóżmy np. jedno ciasto, a przygotowane z doskonałych składników, a nie pięć jakich bądź. Dla mnie liczy się jakość, nie ilość. Taka sama zasada dotyczy kwestii dań obiadowo-kolacyjnych. Pyszny barszcz na domowo ukiszonych burakach, czy przygotowana na jarskim wywarze, zupa grzybowa. Jeden rodzaj dobrej ryby, delikatnie upieczonej, czy usmażonej, a może nawet grillowanej – co komu w duszy gra – podanej np. z duszonymi warzywami. I nie kieruje mną jakiekolwiek burżujstwo – daleko mi do takiego statusu, ale na własnej skórze przekonałam się, że święta jakościowe, wcale nie są droższe od tych dla zasady wielkich, a przez to zmuszających do ekonomiczniejszych wyborów składników. Mówiąc o jakości nie mam też na myśli wygórowanych, w naszym kraju przede wszystkim cenowo, produktów. Nikt przecież nie każe od razu wybierać jesiotra – jest tyle innych, doskonałych i przystępnych cenowo ryb. Ja, jeśli już muszę wybierać, to od karpia, wolę amura. Jeśli wiem, że nie mogę pozwolić sobie na szaleństwo z dzikim łososiem, czy halibutem, to chętnie, bo bardzo lubię, wybiorę doradę, makrelę, okonia lub pstrąga. O śledziu też wspomnę, bo bardzo lubię, najbardziej w oleju z cebulą i wyrazistymi przyprawami, jak anyż i goździk.
A takie święta z umiarem i rozsądkiem uważam za całkiem przyjemne. Przygotowanie do nich są miłe. Nie goni bowiem myśl, że jeszcze tyle trzeba zrobić, a w czasach kiedy praca angażuje, jak nigdy wcześniej, nie zawsze łatwo znaleźć czas. Ja w tym roku planuję kilka ulubionych i doskonałych dań, do których przygotowania przyłożę się z jeszcze większą starannością, niż na co dzień. Chyba, że znowu, jak od kilku lat, coś mnie (nas) rozłoży, i te przyjemne założenia zostaną spalone. Zakładam jednak, że jakaś odmiana powinna wreszcie się pojawić ;). Planuję długo gotowany rosół wołowy podany z nadziewanymi mięsem pierożkami agnoletti (podobne do ravioli) i portugalską zapiekankę rybną, tak, tą z dorsza. Jakiś czas temu poznałam cudną portugalską dziewczynę – Mafaldę – która była uprzejma wysłać mi z Portugalii suszonego dorsza, idealnego do tej zapiekanki. A na deser? Tu jeszcze nie zdecydowaliśmy. Pomysłów jest sporo. Nie wiem, czy starczy nam smakowej cierpliwości na te wszystkie wypieki, o których piszę teraz, przed świętami – zaspokoiliśmy swoje zachcianki na nie dość skutecznie. Nie wykluczam jednak, że pojawi się Stollen i tort Sachera. A te waniliowe półksiężyce – Vanillekipferl, idealnie sprawdziłyby się jako dodatek do kawy – o każdej porze dnia.
Dobre rady
- Kruche ciasto
- Po wyrobieniu ciasta a przed formowaniem w rogaliki czy półksiężyce, ciasto dobrze jest schłodzić w lodówce przez około 40-60 minut. Dzięki schłodzeniu ciasto będzie wygodniej układać w pożądany kształt, a także łatwiej przenosić na papier do pieczenia. Ciepłe ciasto łatwiej się rozrywa.
- Ciasto, by było pyszne i aromatyczne przyprawiam, w tym przypadku, otartą skórką bio pomarańczy. Dlaczego bio? Więcej o tym pisałam w tym poście.
- Poza, zgodną z tradycyjnym przepisem wanilią w ziarnach, dodatkowo, dodaję odrobinę cynamonu i anyżu, ponieważ taki smak tych ciasteczek zapamiętam, kosztując je w Południowym Tyrolu.
- Do ciasta dodaję jedynie żółtko, ponieważ białko podczas pieczenia powoduje, że kruche ciasto nadto twardnieje, podczas gdy bogate w tłuszcze żółtko sprawia, że ciasto jest bardziej kremowe, a po wypieczeniu piaskowo kruche, czyli idealne. Białka doskonale wiążą ciasto, ale ich nadmiar w kruchym cieście nie zawsze jest pożądany.
- Mąka migdałowa
- Tym razem, mąki migdałowej nie da się zastąpić. To znaczy, można, inną orzechową. Jednak chcąc przygotować autentyczne Vanillekipferl, musimy uwzględnić udział mąki migdałowej.
- Amaretto
- Amaretto – czyli likier migdałowy. Migdały w cieście + likier migdałowy = wypiek na medal.
- Alternatywnie do zastąpienia rumem lub naturalnym aromatem waniliowym.
- Amaretto – czyli likier migdałowy. Migdały w cieście + likier migdałowy = wypiek na medal.
- Pieczenie
- Ciastka można przygotować dowolnej wielkości. Ja zdecydowałam się na małą wersję – 13-15 g ciasta na każde ciastko. Większe ciastka należy ułożyć na blasze w większych odstępach i piec nieco dłużej.
- Przechowywanie
- Ciastka przechowuję w zamykanym, najlepiej szczelnie, pojemniku. Pudruję jedynie przed podaniem. Bez cukru pudru smakują równie wybornie, o ile nawet nie lepiej.
- Ciastka, przechowywane w temperaturze pokojowej, najlepiej spożyć w kilka dni. Pomimo pieczenia, składniki jak masło czy orzechy (migdały), nie powinny być zbyt długo przechowywane w takich warunkach. Szczelnie zamknięte (inaczej nabiorą wilgoci), można przechowywać w chłodnym miejscu.
Szczegóły
27 ciastek po ok.13-15 g
15 minut zarobienie ciasta; 40-60 minut chłodzenie ciasta w lodówce; 20 minut formowanie ciastek w półksiężyce
10-13 minut
Składniki
100 g mąki typ 450 lub 405
100 g mąki migdałowej
85 g zimnego masła
50 g cukru pudru
¼ łyżeczki mielonego anyżu
¼ łyżeczki mielonego cynamonu
ziarna z ½ laski wanilii
skórka otarta z 1 bio pomarańczy
1 żółtko
20 g Amaretto lub naturalnego aromatu waniliowego
- Dodatkowo
25 g cukru pudru do posypania ciastek przed podaniem
Przygotowanie
- Mąki, cukier, otartą skórkę pomarańczy, wyłuskane ziarna wanilii, anyż, cynamon i zimne masło pokrojone na małe kawałki, umieszczam w misie miksera, do którego zamontowane mam płaskie mieszadło i mieszam do czasu aż składniki zaczną przypominać kruszonkę. Trwa to około 2 minut.
- Po tym czasie dodaję żółtko i Amaretto. Całość dokładnie mieszam, nie dłużej niż minutę. Gotowe ciasto zawijam w folię spożywczą i wstawiam do lodówki na około 40-60 minut. Ma być zimne i dość twarde. Podczas wyrabiania szybko się ogrzeje, a tego w pracy z kruchym ciastem należy unikać.
- Zimne ciasto wykładam na stolnicę (bez podsypywania mąką), dzielę na pół, połówki na ćwiartki, ósemki, a później na kawałki o wadze 13-15 g. Z tych małych kawałków formuję kulki, które przerabiam na walce, te zaś już tylko kształtuję w rogale czy półksiężyce, które przekładam na blachę wyłożoną papierem do pieczenia.
Ciasteczka układam obok siebie w około 3-4 cm odstępach. Te, przez wzgląd na brak proszku do pieczenia, nie rosną za duże, więc taka odległość wystarcza. - Ciasta wstawiam do nagrzanego do 180°C piekarnika i piekę przez około 11-13 minut. Tak by ich krańce nabrały rumieńców. Ciastka mają pozostać blade z wierzchu.
- Gorące przekładam na kratkę, studzę i przed podaniem posypuję cukrem pudrem.
Ciastka przechowuję w zamykanym, najlepiej szczelnie, pojemniku. Pudruję jedynie przed podaniem. Bez cukru pudru smakują równie wybornie, o ile nawet nie lepiej.