Jeśli o słodkich wypiekach mowa, to rozczulają mnie, chwytają za serce wszelkie wypieki o małej formie, którym nie umiem odmówić degustacji, że tak to delikatnie nazwę 😃. Dawno temu miałam słabość to wypieków pewnej piekarni, która takie małe, maleńkie pączki nadziewała konfiturą różaną i obficie polewała lukrem (na samo wspomnienie moje ślinianki pracują w pocie czoła) – musiałam sobie wydzielać dzienną dawkę szczęścia, bo delektowanie się nimi było nader wciągające, ale na szczęście była to moja weekendowa przyjemność do kawy przedpołudniowej i popołudniowej. Przeszkadzało mi w nich tylko jedno – były zbyt słodkie (prawie tak, jak sycylijskie cannoli, od słodyczy których plomby same rwą się do wypadania :P).
W związku z tym zaprzestałam weekendowych rozpust na kilka lat (smuteczek), ale w ubiegłym roku trafiła się okazja, dzięki której postanowiłam odtworzyć ten smakołyk w zaciszu mojej kuchni. Zrezygnowałam z jakiegokolwiek wsadu i poprzestałam wyłącznie na cukrowo-cynamonowej otoczce lub posypce z cukru pudru. Efekt popełnionego wypieku był taki, że komplementów nie było końca, a porcja ponad 150 pączków (dla 5 osób) rozeszła się w mgnieniu oka, a grupa z myślą o której pączki zostały usmażone szybko się zwiększyła przez szerzące się w wśród niej „achy i ochy” – to tak żeby może Was zachęcić do podjęcia próby samodzielnego usmażenia pączków 😉.
Minął prawie rok i znów zatęskniłam za smakiem domowych pączków – koniecznie z cynamonowym cukrem, więc bez dłuższego namysłu postanowiłam odtworzyć przepis, który znowu okazał się niezawodny. Pączki są puszyste, miękkie i wspaniale pachną skórką pomarańczową i cynamonem, a dzięki spirytusowi nie opijają się tak olejem i na koniec nie są tak tłuste. Kolejne podejście do pączków już niebawem, które planuję nadziewać lub polać kremem z adwokatem.
Marzą mi się też pączki hiszpańskie, które tworzy się na bazie ciasta parzonego. Te pączki należą chyba do moich ulubionych. Zatem mam nadzieję, że niebawem zabiorę się za ich przygotowanie 😊.
- Oczywiście pączki można wykrawać i smażyć większe. Ja gustuję w porcji “na dwa gryzy”.
Dobre rady
- Idealne ciasto drożdżowe
- Dla osiągnięcia wspaniałego ciasta drożdżowego polecam zainwestować w wysokobiałkową mąkę (np. do pizzy) Manitobę, o której znacznie więcej napisałam w tym i tym poście, ale pokrótce zaspokajam Waszą ciekawość poniżej.
- Mąki pszenne składają się głównie ze skrobi należącej do węglowodanów, a także białek – głównie wspomnianych już wyżej, gluteniny i gliadyny, które to w kontakcie z wodą, a także poprzez działanie mechaniczne, jakim jest mieszanie, łączenie, czy po prostu wyrabianie ciasta, tworzą kompleks białkowy przypominający elastyczną siatkę, zwany glutenem. W trakcie wyrabiania ciasta, gluten wchłania i wiąże wodę, bez której nie byłby w stanie stworzyć tej elastycznej siatki, dzięki której ma możliwość zatrzymać w sobie dwutlenek węgla wytwarzany przez drożdże podczas wyrastania ciasta np. na pizzę czy chleb, a także dwutlenek węgla wytwarzany przez proszek do pieczenia, stosowany do innych wypieków, dzięki któremu ciasta podczas pieczenia wyrastają. Jeżeli w trakcie wyrabiania ciasto szybko się rozrywa, mąka do jego stworzenia była słaba, a jeśli jest elastyczne i rozciągliwe, użyta mąka była mocna. Mąki mocne, te o wartości W powyżej 400 wykorzystuje się do wypieków wymagających długiego wyrabiania i wyrastania, jak chleb. Natomiast do wypieków kruchych i ciast zwykle używa się mąk słabych, o wartości W poniżej 200. W przypadku ciast drożdżowych W na poziomie 300-400 sprawdzą się idealnie, a na opakowaniu, jeśli W nie zostało wskazane, powinniśmy szukać informacji o ilości białek wyrażonej w gramach. I tak 13 g białek, powinno zadowolić nasze oczekiwania o miękkim, puszystym i rwącym drożdżowym cieście.
- Aby ciasto było zwarte i elastyczne, wyrabianie zwykle trwa około 10-15 minut, z przerwami na zatrzymanie miksera, zebranie z jego brzegów i dna ciasta i ponowne uruchomienie, by całość równomiernie się ze sobą łączyła. Jest to czasochłonne zajęcie, ale absolutnie opłacalne. Będziecie widzieć różnicę – z początku ciasto będzie brejką łączących się składników, by na koniec przeobrazić się w piękną, błyszczącą i elastyczna, zwarta masę.
- Czas wyrastania uzależniony jest od temperatury, jaka panuje w pomieszczeniu, w którym ciasto wyrasta. Zatem czasem będzie to 1 h a czasem 4 h. Drożdżowe nie przepada za poganianiem. Dłuższe wyrastanie, w przypadku odpowiedniej mąki, niczemu nie szkodzi, dlatego, kiedy ciasto rośnie mi szybko, zagniatam je dwukrotnie.
Szczegóły
ok. 35 sztuk
2,5-3 h
ok. 45 minut
Składniki
- Ciasto drożdżowe na pączki
600 g mąki pszennej Manitoba + ok. 50 g do podsypania stolnicy
20 g świeżych drożdży lub 7-10 g suchych
100 g cukru
250 ml letniego mleka
3 żółtka w temperaturze pokojowej
1 jajko w temperaturze pokojowej
50 g roztopionego lub bardzo miękkiego masła
50 ml spirytusu
skórka otarta z pomarańczy
- Cynamonowo-cukrowa otoczka
1,5 łyżeczki cynamonu
100 g drobnego cukru
- Dodatkowo
cukier puder do obtoczenie pączków
2,5 litra oleju roślinnego (rzepakowy lub słonecznikowy) do smażenia
Przygotowanie
- Do 150 ml letniego mleka dodaję drożdże, łyżkę cukru i mąki, mieszam aż drożdże i cukier się rozpuszczą, odstawiam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na około 15-25 minut – w zależności jak ciepło mam akurat w kuchni. Zimą często wstawiam zaczyn do nagrzanego do 50°C piekarnika na 7-10 minut, w tym czasie zaczyn pięknie wystartuje.
- Do dużej misy przesypuję pozostałą mąkę, cukier, skórkę pomarańczową i całość mieszam. Dodaję gotowy zaczyn, jajka, spirytus – mieszam aż składniki się połączą w grudkową brejkę, wtedy dodaję masło i stopniowo dolewam pozostałe mleko. Ciasto powinno mieć zwartą konsystencję i ładnie odchodzić od mieszadła lub dłoni. Jeśli ciasto nie chce się połączyć (rozpada się) dolewam odrobinę mleka i mieszam do uzyskania pożądanej jednolitej masy. Przygotowane ciasto pozostawiam w misie, przykrywam wilgotną ściereczką (by ciasto nie wyschło) odstawiam do wyrośnięcia na około 1,5-2 h, aż podwoi swoją objętość.
- Kiedy ciasto wyrośnie, mieszam je raz jeszcze, by nadać mu jednolitą konsystencję, przekładam je na podsypaną mąką stolnicę rozwałkowuję na blat grubości 1 cm i przy pomocy miarki kuchennej (zamiast miarki sprawdzi się miarka do kawy lub mały kieliszek po spirytusie – mój niestety nie jest okrągły, dlatego musiałam użyć miarki) o średnicy 4.5 cm wycinam kółka.
- Każdego wyciętego pączka przekładam na podsypaną mąką tackę i odstawiam do wyrośnięcia pod przykryciem już z suchej ściereczki na około 15 minut.
- W wysokim garnku nagrzewam olej do 185°C (do dokładnego pomiaru temperatury używam termometru z sondą, takiego, jaki stosuje się do mięsa) i ostrożnie wkładam do niego po 5 pączków, które smażę po około 2 minuty z każdej strony. Pączki przewracam przy użyciu długiej wykałaczki (takiej do szaszłyków).
- Po wyjęciu pączków z oleju odkładam je na kratkę wyłożoną ręcznikiem kuchennym, by odsączyć je z nadmiaru tłuszczu. Kiedy pączki przestygną posypuję je cukrem pudrem lub (to moja ulubiona wersja) przyrządzam mieszankę cukru z cynamonem, w której obtaczam pączki.
- Cynamonowo-cukrowa otoczka
- W głębokiej misce mieszam ze sobą cukier i cynamon, w którym później ochoczo obtaczam pączulki 🙂