Dokładnie 4 lata temu i dokładnie te same makaroniki z kremem czekoladowym i dżemem porzeczkowym zabrałam ze sobą do pracy z okazji Walentynek. Pomyślałam, że koleżankom i kolegom będzie tego dnia miło, kiedy po podejściu do swojego biurka ujrzą na nim dwa ciasteczka od brzegów zachęcające kremem czekoladowym. Specjalnie z tej okazji przyszłam do pracy wcześniej, by nie zepsuć niespodzianki oraz by pozornie zachować anonimowość. Wszyscy bowiem w pracy wiedzieli, że z zamiłowaniem piekę i gotuję i można się po mnie spodziewać takich niespodzianek. Tego dnia było miło nie tylko tym, z myślą o których wieczór wcześniej działałam w kuchni, ale i mnie, bo makaroniki posmakowały bardzo, a przy okazji padło niemało słów uznania. Życie jednak toczyło się dalej, ja piekłam i gotowałam, a wszystkie swoje małe kulinarne sukcesy i przepisy na nie zapisywałam do zeszytu.
Właściwie, odkąd sięgam pamięcią uwielbiałam piec i efektem (rożnym) tych wypieków dzielić się z bliskimi i znajomymi, także tymi z pracy. W czasie, kiedy nie byłam w 100% świadoma swojej cukierniczej niekompetencji, potrafiłam nawet dzielić się z kolegami i koleżankami z pracy ciastem bananowym z małym zakalcem 😊, na co pewnego razu zwrócił mi uwagę kolega (a ciasto i tak spałaszował 😉), któremu musiałam tym zakalcem trafić do serca, bo dziś zamiast tylko kolega, jest także moim mężem 🤩🤪.
Przepis na to samo ciasto bananowe zostawiłam w Istambule, gdzie żyje moja przyjaciółka, która piecze je swoim dzieciom. To chyba dla mnie największy i wzruszający zaszczyt. – Wam polecam spróbować wersję z prażonymi wiórkami kokosowymi i czekoladą.
Kiedy po dłuższej przerwie od mediów społecznościowych i Instagrama, w ubiegłym roku wrzuciłam post o jagodziankach, koleżanka z dawnej pracy – jedna z tych koleżanek, która na swoim biurku znalazła makaroniki, ucieszyła się z mojego powrotu do Internetu i poprosiła o przepis na makaroniki. Obiecałam, że się nim podzielę. Tamtego dnia, Jej prośba obudziła we mnie długo drzemiący pomysł o założeniu bloga, który byłby moim pamiętnikiem domowego gotowania, pieczenia i fotografowania. Dzięki Niej, postanowiłam ten pomysł zrealizować.
Były to miesiące intensywnej, twórczej, kreatywnej, ale także merytorycznej i technicznej pracy. Wiele godzin spędzonych w kuchni, jak i na gromadzeniu wiedzy z rożnych kulinarnych i cukierniczych obszarów. Jestem pasjonatem gotowania, jedzenia i odżywiania, a przede wszystkim samoukiem. Do tego uwielbiam fotografować jedzenie (ludzi także) i pragnę się tymi pasjami z Wami dzielić na łamach bloga.
Koleżance Ani dziękuję za startującą mnie motywację 😘 i kilku innym znajomym za wierne kibicowanie i cierpliwość! Będę intensywnie pracować, by stworzone przeze mnie miejsce w sieci było inspiracją dla Was i Waszej domowej, kulinarnej twórczości.
Szczegóły
35 makaroników
1,5 h
10-12 minut
Składniki
- Makaroniki
3 białka w temperaturze pokojowej
110 g mąki migdałowej
(mielonych migdałów bez skórki)200 g cukru pudru
50 g drobnego cukru
½ łyżeczki barwnika spożywczego
(tu czerwony z Wiltona – Rojo Navidad/Christmas Red)- Krem czekoladowy – ganache
200 g gorzkiej czekolady 70%
(ja korzystałam z marki Moser-Roth)65 ml śmietanki 30% w temperaturze pokojowej
50 g miękkiego masła
- Dodatkowo
50 g dżemu porzeczkowego
2 rękawy cukiernicze lub grube woreczki śniadaniowe
Przygotowanie
- Makaroniki
- Do miski przesypuję migdały i cukier puder, dokładne mieszam trzepaczką, a w razie konieczności zakasam rękawy i wszelkie gródki rozdrabniam dłońmi. Chodzi o dwie rzeczy, dobrze połączyć składniki oraz o uzyskanie maksymalnie gładkiej struktury mąki, którą będziemy łączyć z białkami.
- W mikserze białka ubijam na sztywno. W połowie ubijania, kiedy białka są już mocno spienione, dodaję w trzech turach drobny cukier, po każdym dodaniu dokładnie mieszając.
- Do ubitych białek przesypuję mieszankę migdałowo-pudrową oraz barwnik spożywczy. W zależności od intensywności koloru, jaki chcemy uzyskać, dozujemy odpowiednią jego ilość. Całość mieszam szpatułką do momentu uzyskania lekko rzadkiej, lejącej konsystencji.
- Przygotowaną masę przekładam do rękawa cukierniczego, odcinam jego końcówkę (mała dziurka, aby ciasto nie wypływało pod zbyt dużym ciśnieniem) i na blaszkach wyłożonym papierem do pieczenia wyciskam około 3-3,5 cm kropki, zachowując między każdą z nich sporą przerwę – podczas pieczenia makaroniki nieznacznie podrosną i mogą się posklejać, jeśli będą wyciśnięte zbyt blisko. Po zapełnieniu blachy, delikatnie stukam nią o blat, by zredukować pęcherzyki powietrza, które podczas pieczenia mogłyby niekorzystnie wpłynąć na gładką strukturę wierzchu.
- Przygotowane blachy odstawiam na około godzinę w ciepłe miejsce. Na makaronikach w tym czasie powinna powstać delikatna skorupka. Makaroniki przed pieczeniem powinny delikatnie obeschnąć (przy delikatnym dotknięciu opuszkiem palca ciasto makaronikowe nie powinno się do niego przykleić) z wierzchu, by w trakcie pieczenia nie popękały od góry i były gładziutkie.
- Piekarnik nagrzewam do 140°C z funkcją termoobiegu, wstawiam przygotowane blachy z makaronikami i suszę przez około 10-12 minut.
- Wypieczone makaroniki wyjmuję z piekarnika, pozostawiam do wystudzenia, po czym zdejmuję z papieru do pieczenia i przekładam na osobną paterę. W trakcie przekładania, staram się je od razu sparować, by podczas wypełniania kremem, proces przebiegał sprawnie.
- Krem czekoladowy – ganache
- Czekoladę umieszczam w żaroodpornej lub stalowej misce nad garnkiem z delikatnie gotująca się wodą, czyli rozpuszczam ją w tak zwanej kąpieli wodnej.
- Kiedy czekolada się roztopi, zdejmuję ją z garnka, dodaję masło i śmietankę, dokładnie mieszam, aż składniki połączą się w pięknie błyszcząca acz rzadką masę.
- Przygotowany krem odstawiam do ostygnięcia i lekkiego stężenia na około 20-30 minut w chłodne miejsce.
- Wystudzony krem przekładam do worka cukierniczego, odcinam końcówkę, znacznie wyżej niż w przypadku masy makaronikowej i przekładam go na przygotowane makaroniki.
- Składanie makaroników
- Na spód makaronika, a dokładnie przy jego krawędzi, nakładam ganache, w pusty środek układam dżem porzeczkowy, a całość przykrywam kolejnym makaronikiem, tworząc maleńką kanapeczkę.