Dobre naleśniki potrafią uratować najpodlejszy dzień, podane z domowym kremem czekoladowo-orzechowym podnoszą na duchy niewiarygodnie, a w towarzystwie kawy podnoszą nawet ciśnienie. Serio, akurat te naleśniki towarzyszą nam od lat i w chwilach braku ochoty na jakiekolwiek wypieki stanowią idealną alternatywę deseru czy drugiego śniadania. Dlaczego mówię o nich zwykłe, niezwykłe naleśniki?
Naleśniki z tego przepisu są cienkie i mega sprężyste, dzięki dodanemu do ciasta olejowi, nie trzeba już dodawać oleju lub innego tłuszczu na patelnię, dzięki czemu naleśniki nie są tłuste i ciężkie. Pięknie pachną podczas smażenia, ale trzeba to robić na średnim ogniu, inaczej można je łatwo przypalić, a nie o to chodzi.
Tłuszcz, w tym przypadku olej roślinny, dodawany do ciasta można zastąpić roztopionym i ostudzonym, letnim masłem. Zamiana ta niesie za sobą jedną konsekwencję. Jeśli zechcecie naleśniki przechować w lodówce, masło będzie się ściągać, a naleśniki po wyjęciu z lodówki będą ze sobą sklejone. Oczywiście po chwili ogrzewania w temperaturze pokojowej, wracają do normalności i można je bez szkody szamać. Naleśniki po wyjęciu z lodówki, te z olejem także, można na niskim ogniu podgrzać na patelni, by znów były ciepłe i przyjemne, podgrzewając z obu stron dosłownie przez chwilę. Ja odgrzewam po dwa jednocześnie, by w jak najmniejszym stopniu naruszyć ich formę.
Jeśli nie chcecie przechowywać naleśników w lodówce, wystarczy zmniejszyć porcję ciasta o połowę. Ja swoje naleśniki smażę na patelni o średnicy 21 cm (licząc od wewnętrznej strony, na którą wylewam ciasto), więc całkiem sporej i przy takiej ilości ciasta, jak w tym przepisie, zwykle smażę 16, ale cienkich, naleśników.
Estetyczna ciekawostka, w moim przypadku, naleśniki z pierwszej strony smażą się dość równomiernie karmelowo, a wzór jaki się na nich tworzy przypomina Księżyc w pełni, dopiero podczas smażenia na drugiej stronie dostają uroczych brązowych łatek. Zatem nie zdziwcie się, jeśli i u Was powtórzy się taki efekt. Ostatecznie z każdej strony wyglądają pięknie, a najważniejsze, że smakują wspaniale.
Dobre rady
- W trakcie pieczenia na patelnię nie dolewam jakiegokolwiek tłuszczu, ten dodany do ciasta jest zupełnie wystarczający.
- By naleśniki nie przypalały się, do smażenia można użyć teflonowej patelni. Ja przez wzgląd na wprawę w smażeniu naleśników, swobodnie posługuję się stalową patelnią.
Szczegóły na zwykłe, niezwykłe naleśniki
ok. 15 sztuk (zależne od wielkości patelni)
15-20 minut
15-20 minut
Składniki na zwykłe, niezwykłe naleśniki
160-180 g mąki typ 405 lub 00
400 ml letniego mleka
3 jajka w temperaturze pokojowej
30 g trzcinowego cukru lub 1 łyżeczka soli, jeśli chcemy naleśniki wytrawne
40 g oleju roślinnego lub 60 g roztopionego i ostudzonego masła
5 g (1 łyżeczka naturalnego ekstraktu waniliowego)
Przygotowanie
- Do miski przekładam i dodaję wszystkie składniki i dokładnie mieszam używając trzepaczki, tak by w cieście nie było żadnych grudek. W razie pojawienia się grudek, do współpracy zaprzęgam blender, który rozwiązuje mój problem.
- Ciasto odstawiam na kwadrans, by dać czas na uwolnienie się glutenu z mąki. Ciasto nadal będzie dość lejące, ale takie ma być.
- Kuchenkę ustawiam na średnią-średniowysoką moc, rozgrzewam na niej patelnię i wylewam pierwszego naleśnika, którego smażę z każdej ze stron przez około minutę. Czynność powtarzam do skończenia się ciasta. Wysmażone naleśniki przekładam kolejno na osobny talerz.